Dzisiaj, na prośbę kuzynki mojego męża, poprowadziłam zajęcia z papierowej wikliny dla nauczycielek pracujących z dziećmi w szpitalu. Początkowo miał to być wieniec, ale pomyślałam, że to za trudne na początek, a szczególnie jeśli to potem mają robić chore dzieci. Próbowałam coś łatwiejszego. I tak powstały bombki i choinka. Ostatecznie zostałyśmy przy choinkach. Było bardzo miło.
Taki kurs to jak darcie pierza w dawnych czasach. Można sobie miło porozmawiać, a ręce pracowicie zajęte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz